Rokerka na Facebooku

poniedziałek, 23 maja 2016

10 metalowych zespołów z... FINLANDII

Ostatnio internet obiegła wypowiedź Baracka Obamy na temat fińskich zespołów heavy metalowych. Podczas ostatniej konferencji w Białym Domu, z udziałem głów państw Dani, Finlandii, Islandii, Szwecji i Norwegii, prezydent USA stwierdził że Finlandia ma prawdopodobnie najbardziej heavy metalowe zespoły na świecie, a także plasuje się wysoko jeśli chodzi o politykę rządu. Prezydent zastanawiał się, czy pomiędzy tymi dwoma zjawiskami występuje jakaś zależność.

Nie mi rozstrzygać, który kraj wypada najlepiej pod względem ilości i jakości zespołów metalowych, a tym bardziej jakości prowadzonej polityki, ale pomyślałam nad stworzeniem serii postów dotyczących zespołów z różnych państw. Nie raz byłam zaskoczona narodowością niektórych zespołów, które poznałam. Także na pierwszy ogień ulubiona przez prezydenta USA - Finlandia.



1. BEHERIT
Zespół black metalowy dodający do swojej muzyki nieco elektronicznego brzmienia. Podeszłabym do tego sceptycznie, słysząc o takiej mieszance z czyichś ust, ale Beherit znalazłam przypadkowo (jak to często bywa) i samodzielnie ;) na youtubie. "Pagan Moon" z płyty "Engram" ujął mnie zarówno muzycznie, jak i wizualnie, bo teledysk do tego kawałka przedstawia bardzo zabawny sabat. Zespół powstał w 1989 roku i niestety po paru latach zawiesił działalność. Powrócił w roku 2008 ze wspomnianym krążkiem "Engram". Płyta na pewno była o wiele "czystsza", niż te z początków zespołów, jak na przykład "Drawn Down The Moon", który bardzo wpisywał się w ówczesne kanony muzyczne, jakie kształtowali Mayhem, czy Burzum. Polecam!



2. INSOMNIUM
Czas przejść do świetnego melodyjnego black metalu z miasta Joensuu. Nagrali pięć bardzo dobrych płyt studyjnych i jedną wybitną - "Since The Day It All Come Down", którą zawsze mam zgraną na telefon, żeby w chwili gdy potrzebuje relaksu, sobie ją puścić. Ostatni krążek ("Shadows Of The Dying Sun"), a zwłaszcza utwór "Ephemeral", pokazuje że nadal są w formie i przyjemnie będzie ich posłuchać na Brutal Assault w sierpniu. Czasem ich muzyka lekko zalatuje doomem i progresywnym metalem, oczywiście teksty zawierają tematykę mroku, bólu, smutku, zagubienia, ale także często natury. Zespół jest dość ustatkowany, ponieważ oprócz drugiego gitarzysty Markusa Vanhala, skład Insomnium pozostał niezmieniony od jego powstania, czyli od 1997 roku -  Niilo Sevänen na basie i wokalach, Ville Friman na gitarze prowadzącej i od czasu płyty "One Of Sorrow" (2011), również na wokalach, oraz Markus Hirvonen na perkusji.



3. MOONSORROW
Gdy myślałam o znanych mi fińskich zespołach, oni pierwsi przyszli mi na myśl, no dobra pierwszy był Finntroll, ale oni są dość oczywiści. Ok, Moonsorrow - folk metal, a przynajmniej tak wielu ich definiuje. Zgodzę się z tym połowicznie, ponieważ faktycznie na początku, a właściwie to nie tak na początku, ponieważ zespół został założony w 1996 roku, ale pierwszy LP został wydany w 2001 - i właśnie na nim, na "Suden Uni" słychać te elementy folku, pogaństwa. Jednak już ich trzecia studyjna płyta "Kivenkantaja" idzie stylistycznie bardziej w stronę surowego blacku, choć słyszymy tam, jak również na kolejnych płytach, ciekawe dźwięki archaicznych instrumentów, takich jak kantele i jouhikko (sami sprawdźcie jak to wygląda). Ja Moonsorrow lubię przede wszystkim za ich długie parunastominutowe utwory, takie jak podniosły "Jotunheim", czy "Haaska" (to już trochę krótsze), oba kawałki pochodzą z "Verisäkeet" z 2005 roku. Jest to moja ulubiona płyta, bardzo dopracowana i zróżnicowana pod względem brzmienia utworów, których nie sposób pomylić i stwierdzić "ten kawałek brzmi jak poprzedni".



4. SATANIC WARMASTER
Jednoosobowy zespół black metalowy założony w 1999 roku. Generalnie zauważyłam, że tworząc taką muzykę - chyba im mniej osób tym lepiej (patrz Bathory) i hmm... tak też jest w tym przypadku. Jedynym stałym członkiem zespołu jest Vince "Werewolf" Venom, nie wiem na ile te dane są prawdziwe na ile nie, ale nie to jest aż tak ważne. Ważne jest to, że tworzy faktycznie kawałek dobrej muzy zaczynając od "Strength & Honour", a kończąc na "Fimbulwinter". Właściwie to nie kończąc, bo Vince nadal nagrywa. Teksty utworów oczywiście głównie opierają się na satanizmie, ale znajdzie się też kilka utworów o wampirach ;).



5. AMORPHIS
Moje uwielbione Amorphis :) Ostatnio na jakiś czas odpuściłam ich ostatnią płytę "Under The Red Cloud", bo wałkowałam ją długo przed ich kwietniowym koncertem we Wrocławiu, i również długo po tym koncercie, i niestety zaczęła powoli mi się nudzić, a do tego wolałam nie dopuścić. Tak więc wróciłam na jakiś czas do poprzednich krążków, oczywiście równie dobrych, a właściwie może nawet ich lepszych... taki "Eclipse" na przykład. Już kiedyś o tym pisałam, powtórzę się, ale naprawdę uważam, że zmiana wokalisty z Pasi Koskinena, na Tomi Joutsena, wyszła na duży plus. Początkowo Amorphis prezentował dość ciekawe połączenie deathu z doomem, nawet nieźle im to wychodziło, zważając na choćby "Tales From The Tousand Lakes", jednak nowy wokalista wniósł bardzo dużo energii do zespołu, co spowodowało odejście od wolnego tempa i przyspieszenie w klimacie melodyjnego deathu, który do dziś we wspoaniały sposób rozbrzmiewa na płytach tego fińskiego zespołu.


6. UTGARD
Kolejny zespół, który całkowicie przypadkowo znalazłam na yt i kolejny zespół, który wprawił mnie w niesamowity klimat. Riffy bardzo kojarzą mi się z Mgłą - melodyjne, słychać rytm, ciekawe przejścia, wokal w niczym nie przeszkadza muzyce, da się cieszyć wszystkim po trochu. Właściwie to do czasu pisania tego posta, nic o nich nie wiedziałam. Słuchałam bardzo dużo płyty "Thrones And Dominions" (2008), ponieważ z niej pochodzi utwór, dzięki któremu zespół ów poznałam - "Black Sun". Okazuje się że mają jeszcze jednego LP - "Utgard" (2006). I na razie na krążku z 2008 trop się kończy, mam nadzieję, że w planach mają jakiś nowy materiał, bo widzę tu duże predyspozycje do tworzenia fajnego klasycznego blacku. A tak z ciekawostek - Utgård, inaczej Jotunheim (tak, kawałek Moonsorrow ;) to nazwa jednego z 9 światów, zlokalizowanych pod jednym z 3 korzeni drzewa świata Yggdrasil, odznaczający się wiecznie tam panującym chłodem. Świat ten zamieszkiwany był przez wrogich bogom i ludziom olbrzymów.




7. FINNTROLL
Wspomniany Finntroll. Folk metal kojarzy mi się z tańcem, z piciem piwa, ze śpiewem, po prostu z dobra zabawą. Tak również jest w przypadku tego zespołu. Ogromną ich fanką nie jestem, znam poszczególne utwory, puszczane na domówkach u znajomych, ze sławnym "Trollhammaren" na czele. Oczywista oczywistość, taki zespół musiał znaleźć się w tym zestawieniu. Pomimo jednak tej całej radosnej otoczki zespół przeżył w swojej historii naprawdę trudne chwile. Rozpoczęli faktycznie świetnie, w 2001 roku wydali album pt. "Jaktens Tid", który odniósł ogromny sukces, co przekroczyło oczekiwania zespołu, jak i wydawnictwa. Niestety rok po wydaniu krążka, na zespół spadły same nieszczęścia. Wokalista-założyciel Finntroll Jan "Katla" Jämsen przestał śpiewać z powodu guza na strunach głosowych który nie mógł zostać usunięty operacyjnie. Zespół do składu przyjął nowego wokalistę - Tapio Wilska, który wraz z Jämsenem nagrał wokale do kolejną płytę - "Visor Om Slutet". Po wydaniu tej płyty Jämsen na dobre opuścił Finntroll. Niestety to nie koniec nieszczęść, ponieważ krótko po wydaniu owej płyty Teemu Raimoranta - kolejny z założycieli, gitarzysta zespołu, zginął spadając z mostu w Helsinkach. Według oficjalnej wersji po prostu za dużo wypił, niestety osoby będące na miejscu zdarzenia twierdziły, że chciał popełnić samobójstwo. Zespół po otrząśnięciu się ze stracie kolejnego członka ruszył w trasę. W 2006 roku Wilska został zastąpiony przez Mathiasa Lillmåns, który występuje do dziś z zespołem.



8. ARCHGOAT
Archgoat jest dla mnie przykładem zespołu, który cały czas tworzy to na co ma ochotę. Nie poddaje się komercji, radom menadżerów i innych panów z wytwórni. Ich płyty są według mnie utrzymane w bardzo podobnej stylistyce. "Whore Of Bethlehem" jest dla mnie typową sieczką, która kompletnie mnie na początku nie przekonała. Choć lubię mocna brzmienie, to chyba nie aż tak mocne i nie ukrywam, że ciężko mi było przesłuchać całą płytę za jednym razem. Wiem jednak, że zespół ma wielu oddanych fanów i kompletnie się temu nie dziwię, a więc nie mogło go zabraknąć wśród tych wybitnych fińskich zespołów.



9. OMNIUM GATHERUM
Kolejny zespół, który jak wyżej wspomniany Archgoat, również pojawi się na Brutal Assault 2016. Finowie maja talent do nagrywania melodyjnego deathu. Doszłam do tego wniosku, po tym że jest to już chyba czwarty zespół w tym zestawieniu z tego gatunku. Jednak typowy melodyjny death słychać głównie na początkowych płytach zespołu. Świetnie prezentuje to według mnie krążek "Years In Waste". Natomiast świeższy materiał jest już kierowany bardziej w stronę progresywnego metalu, co również dobrze im wychodzi, a nie jest to łatwa muzyka, także duży plus za tegoroczną płytę "Grey Heavens". Skład OG bardzo często się zmieniał i na dzień dzisiejszy jedynym członkiem, który jest w zespole od początku, a także jest odpowiedzialny za powstanie Omnium Gathereum jest Markus Vanhala. Co ciekawe Markus od 2011 roku jest również gitarzystą Insomnium, ale o tym już było. ;)



10. CHILDREN OF BODOM
Powrót do gimnazjum :) Przyznam się, że do czasu napisania tego posta, nie wiedziałam że są z Finlandii. Ale teraz już przynajmniej się sobie nie dziwię czemu tak uwielbiałam ich słuchać. Children Of bodom był jednym z pierwszych metalowych zespołów, które polubiłam. Może ze względu na niezbyt agresywny wokal Alexiego, a i muzyka nie jest zbyt brutalna. Myślę, że określenie ich mianem zespołu grającego "szeroko pojętą muzykę heavymetalową" jest trafne. Ja najbardziej pamiętam utwór "Thrashed, Lost And Strungout" z "Are You Dead Yet" (2005). Chyba wtedy miałam jeszcze fazę na Bullet For My Valentine... Matko! Co za wstyd! Ale w końcu, każdy ma swoją mroczną przeszłość. I tym optymistycznym akcentem zakończę ten wpis kierowany wyłącznie do siebie samej.

poniedziałek, 16 maja 2016

Metalowe newsy #2 (9.05 - 15.05)

1. Remaster Death "Scream Bloody Gore" i nowe kawałki
"Scream Bloody Gore" z 1987 roku zespołu Death, było ich debiutancką płytą, która niezaprzeczalnie ukształtowała gatunek muzyki, jakim jest death metal. Planowana jest reedycja tego niesamowitego krążka, a parę dni temu GuitarWorld.com opublikowało jeden z bonusowych kawałków, który znajdzie się na płycie - "Legions Of Doom" z sesji nagraniowej na Florydzie --> klik. Miło ponownie usłyszeć Chucka, a takie remastery wydają mi się potrzebne w aktualnych czasach, aby przypominać o tej dobrej, oby niezapomnianej muzyce.

2. Ozzy z pieskiem w LA :)
Podobno właściciele psów, często nieświadomie upodabniają się do swoich pupili... Co tu dużo pisać, soooo sweet ;D

3. 13 maja urodziny Chucka Shuldingera
Wracając do Death i poważniejszych tematów, niż lider Black Sabbath z małym pieskiem na spacerze. W piątek 13 maja urodziny obchodził Chuck Shuldiner. Niesamowity gitarzysta, wokalista i lider deathmetalowego zespołu Death. Właściwie to on stanowił zespół, ponieważ przez cały czas działalności, pozostał jedynym stałym członkiem, reszta muzyków, można rzec, że była muzykami sesyjnymi. Chuck skomponował kilkanaście albumów, takich jak choćby "Spiritual Healing", wspomniane "Scream Bloody Gore", czy "The Sound Of Perserverance", który uważany jest za klasykę gatunku. Grał również w innych kapelach, na przykład w Control Denied, który ciężko mi sklasyfikować, ale słyszę tam coś na kształt technicznego (?) power metalu, warte obadania. Niestety w 1999 roku u Chucka zdiagnozowano nowotwór mózgu i pomimo kosztownej i długiej terapii muzyk zmarł 13 grudnia 2001 roku. Aktualnie byli muzycy Death utworzyli coś na kształt tribute (?) bandu, nazwali się Death to All i w bodajże lutym grali w Polsce. Zastanawiałam się nad wyjazdem na ten koncert, ale utwory Death śpiewane przez kogoś kto nie jest Chuckiem, chyba nigdy mnie nie przekonają.

4. Nowa płyta Destruction "Under Attack"
Również 13 maja miała miejsce premiera nowej płyty trashmetalowego Destruction. Płyta o nazwie "Under Attack" została wydana nakładem wytwórni Nuclear Blast Records. Utworów jest 10, plus 2 bonusy, w tym przeróbka "Black Metal" zespołu Venom, gdzie usłyszymy w roli gościa Aleksa Amargo, czyli wokalistę Krisium. Generalnie po pierwszym przesłuchaniu płyta brzmi godnie, szczególnie tytułowy utwór oraz "Elegant Pigs", a i głos Aleksa dużo wnosi do przedostatniego kawałka. Także polecam, warto przesłuchać, bo dobrego thrashu aktualnie troszkę mało.

sobota, 14 maja 2016

Koncertówka kwietniowa: Morgoth, incantation, Cannibal Corpse, Krisiun

Kto?           Morgoth (DE) + Incantation (US)
Kiedy?       13.04.16
Gdzie?       U Bazyla, Poznań


Długo czekałam na ten koncert. Dowiedziałam się o nim chyba w styczniu, podczas występu Decapitated, w poznańskim klubie Blue Note. Gwiazdy death metalu supportowały trzy zespoły, jednak nie będę o nich pisać, bo szczerze mówiąc trudno mi się o nich wypowiedzieć, nie wyróżniali się dla mnie szczególnie, a i publiczność zbyt liczna nie była. Wszystko zmieniło się gdy na scenę weszli Amerykanie z Incantation. Już podczas pierwszego utworu zaczęło się pogo, a muzycy dawali z siebie wszystko. Usłyszałam "Carrion Prophecy" i parę kawałków z "Blasphemy", wszystko perfekcyjnie zagrane. Jeden mankament, cały koncert trwał może 20 minut, ze względu na opóźnienie spowodowane supportami :(. Tak to już jest w Bazylu, że koncert trwa maksymalnie do 23, gdyż później życzliwi sąsiedzi zgłaszają zakłócenie ciszy nocnej na policję. Po tym niestety krótkim występie, na scenę wyszli Morgoth. Niesamowicie dobre nagłośnienie, sprawiło że można było usłyszeć każdy pojedynczy instrument. Nie ukrywam, że głównie przyszłam by posłuchać Incantation, a wychodząc z klubu myślałam przede wszystkim o występie Niemców. To jak świetnie brzmieli na żywo, nijak się miało do muzyki z ich płyt. Po raz kolejny okazało się, że metalowy zespół brzmi lepiej na żywo niż z audio.



Kto?           Cannibal Corpse (US) + Krisiun (BR)
Kiedy?       26.04.16
Gdzie?       Blue Note, Poznań

Krisiun w Polsce! Faktycznie ten brutalny death metalowy zespół, idealnie pasuje do jeszcze brutalniejszego death metalowego Cannibal Corpse. Tydzień wcześniej moje pójście na koncert stanęło pod znakiem zapytania, przez złamanie ręki, ale koniec końców stwierdziłam, że to przecież nie noga i jakoś sobie w gipsie na nadgarstku poradzę. Klub był wypełniony po brzegi, nie było nawet szans żeby dopchać się do barierek na balkonie. Ostatecznie koncert Krisiun przestałam na palcach pod koniec sali, ale coś tam udało mi się zobaczyć. Zresztą przyszłam tu dla muzyki. Oczywiście powtórzę się jak w przypadku Incantation - zagrali niesamowicie. Uwielbiam "Blood Of Lions", na początku pierwszej minuty jest silne zwolnienie rytmu, oczywiście chwilowe, które na żywo wyszło Brazylijczykom perfekcyjnie. Po bardzo intensywnym, ale jednak ponownie - krótkim koncercie, nadeszła kolej na gwiazdę wieczoru. Tak jak przypuszczałam Cannibal Corpse pokazało czym jest death metal. Nie zaprzeczę, że przyszłam głównie dla Krisiun, Cannibali chciałam zobaczyć z ciekawości, kojarzę trochę ich twórczość, nowa płyta jest dość dobra, choć nie rozwala tak jak choćby "Tomb of the Mutilated". Tak jak się spodziewałam grali głównie nowy materiał, jednak pod koniec zagrali trochę staroci, na przykład z mojej ulubionej "Butchered at Birth". Nie mogłam się napatrzeć na Georgea "Corpsegrindera" Fishera, który albo growlował, albo headbangingował, z tak zawrotną prędkością, że ja na jego miejscu nie ruszyłabym karkiem przez tydzień. Także jestem pełna podziwu dla obu zespołów za zagranie tak dobrego koncertu, nawet z gipsem na ręce można przeżyć niesamowity gig. :)

poniedziałek, 9 maja 2016

Metalowe newsy #1 (2.05 - 8.05)

1. Zakk Wylde na okładce "Gitarzysty"

Tak udanej okładki dawno nie widziałam. Patrzę na to zdjęcie i sama się uśmiecham :) Jestem wierną fanką "Teraz Rocka", "Gitarzysty" prawie nigdy nie kupiłam, ale w tym wypadku musiałam zrobić wyjątek. Oprócz okładki, wnętrze gazetki również bardzo ciekawe, a artykuł o Wyldzie i jego nowej płytce "Book Of Shadows II" trafiony w dyszkę :). A już w czerwcu lider Black Label Society po raz pierwszy wystąpi w Polsce solo - zawita do łódzkiej "Wytwórni".

2. 10 lat od ukazania się ostatniej płyty Toola, "10. 000 Days".

Dokładnie 2 maja minęło 10 lat od ukazania się ostatniej płyty Tool - "10 000 Days". Jej słuchanie to niesamowite przeżycie za każdym razem, a i parę ciekawych informacji się z nią wiąże. Ja może nie będę się o tym rozpisywać, ale na stronie antyradia jest bardzo ciekawy artykuł, także polecam :) --> klik. Nieraz krążyły plotki, że jeszcze chwilka, że to już prawie , że są w studiu, że niedługo usłyszymy nowy materiał. Oczywiście w każdej plotce jest ziarno prawdy, Panowie faktycznie są w trakcie tworzenia, ale myślę że na nową płytę zapewne jeszcze trochę poczekamy. Trudno, Tool jest zespołem na którego mogę czekać nawet dziesięć tysięcy dni.


3. Danny Larsen dla Satyricon - nowe t-shirty

Ponieważ koszulki z zespołami, to moja ulubiona część garderoby, zaraz po ramonesce, gdy zobaczyłam te nowe tshirty od Satyricon, zapragnęłam je wszystkie. Oczywiście moja ulubiona jest tylko w rozmiarze męskim, ale może jeszcze dorzucą damską. Polecam obadać filmik, a koszulki do kupienia na oficjalnej stronie zespołu.

4. Titus w koszulce BLS

Jako wierny członek Polish Chapter, nie mogłam pominąć tak miłego newsa. Titus zagrał z Acid Drinkers na tegorocznej Majówce we Wrocławiu, ubrany właśnie w chapterową koszulkę Black Label Society, na cześć zmarłego Lemmyego.

5. W Belgii nie chcą Axla z AC/DC

Od początku ta sytuacja do mnie nie przemawiała. Axl Rose, jako nowy wokalista AC/DC. Mimo że, podobno krytycy są zachwyceni nowym członkiem australijskiego zespołu, to fanom w Belgii, jak się okazało, taka zmiana nie przypadła zbytnio do gustu. Zwrócono aż 7 tysięcy wejściówek, które w większości trafiły już do nowych nabywców zapisanych na listę oczekujących, także zespół finansowo zapewne nie ucierpi. Nie zmienia to jednak faktu, że zastąpienie legendarnego Briana Johnsona, przez lidera glam rockowego zespołu lat 80., budzi kontrowersje. Ja osobiście nie spotkałam się jeszcze z żadną pozytywną opinią na ten temat wśród swoich znajomych.

6. Czy Ozzy i Sharon Osbourne rozwodzą się po 33 latach?
Ciężko było mi uwierzyć w tą informację. Te doniesienia o romansie lidera Black Sabbath z fryzjerką, brzmią dla mnie trochę nad wyrost. Choć z drugiej strony, w każdej plotce jest ziarno prawdy. Nie chcę tu spekulować, zresztą to nie pudelek.pl, jednak cała sytuacja jest dla mnie dość przykra, bo bardzo lubię ich oboje. Oglądając na MTV "The Osbournes" miałam wrażenie, że są naprawdę zgraną parą, a gdyby nie Sharon, Ozzy nigdy nie zaszedł by tak daleko. Poznał ją we wczesnych latach 70., gdy Black Sabbath dopiero zaczynało być rozpoznawalne na całym świecie. Po burzliwym odejściu muzyka z grupy w 1979 Sharon stała się jego menedżerem i pomogła mu w rozpoczęciu kariery solowej. Pobrali się w 1982, mają trójkę dzieci.

czwartek, 5 maja 2016

Brutalny przegląd, czyli czego posłuchamy na Brutal Assault 2016, cz. I

Ponieważ 3/4 tegorocznego line-upu na Brutal Assault już ujawnione, postanowiłam przedstawić w paru postach, te najciekawsze zespoły które już na początku sierpnia usłyszymy w czeskim Josefovie.

1. Satyricon
Norweski black metal w czystej postaci, obecny na scenie muzycznej od 1990 roku. Na początku wykonywali death, jednak po roku działalności i po dołączeniu do składu aktualnego lidera i wokalisty Sigurda "Satyra" Wongravena, zespół zaczął grać muzykę z której słynie Norwegia. W obecnym składzie istnieje również niesamowity perkusista Kjetil-Vidar "Frost" Haraldstad, a podczas koncertów zespół występuje z udziałem muzyków studyjnych. Niestety na początku października Satyr na swoim Instagramie ujawnił, że zdiagnozowano u niego nowotwór mózgu. Prawdopodobnie nie jest złośliwy, ale jego usunięcie będzie bardzo trudne. Szczerze mówiąc od tego czasu cała sprawa przycichła i nie mogłam znaleźć żadnych innych informacji na ten temat. Życzę zdrowia, mam nadzieję że będzie lepiej i czekam na sierpniowy koncert. Kiedy usłyszałam że Satyricon zagra na Brutalu, utwierdziło mnie to w postanowieniu, że wybieram się tam w tym roku. Pisałam już wcześniej, że jest to jedna z moich ulubionych black metalowych formacji i nie możliwym jest żebym przegapiła ich występ tak blisko naszej granicy.

2. Mgła
Mgła jest polskim zespołem grającym black metal. Powstali z inicjatywy Mikołaja "M." Żentary w 2000 roku. Wokół całego zespołu roztacza się lekka nuta tajemniczości. Występują z zakrytymi twarzami, a tożsamości wszystkich muzyków nie są do końca poznane. W naszych mediach goszczą niezbyt często, to samo tyczy się koncertów w rodzinnym kraju. W Polsce to się nie chce zagrać, ale za granicą to już tak? ;) A tak na serio jeśli moje uszy doświadczą "Grozy I", "Presence III", czy też właściwie jakiegokolwiek utworu z "Exercises of Futility", to oznaczać będzie, że marzenia się spełniają.

3. Venom Inc.
Dawni członkowie Venom - gitarzysta Jeff "Mantas" Dunn, perkusista Anthony "Abaddon" Bray oraz basista i wokalista Tony "Demolition Man" Dolan - ponownie połączyli siły w projekcie pod szyldem Venom Inc. Venom gra od końca lat 70., to oni byli inspiracją dla niezliczonej liczby zespołów. Pokaźna dyskografia i wiele sukcesów są dowodem na to, że jest to jeden z bardziej wpływowych metalowych zespołów naszych czasów. Inc., czy nie Inc, jak dla mnie to nadal ten stary dobry Venom, który tak kochamy za Black Metal.

4. Taake
Kolejny norweski black metal, którego nazwa w języku norweskim, co ciekawe, oznacza "mgłę". Miał to być nawiązanie do mgły spowijającej szczyty siedmiu gór, otaczających ich rodzinne miasto -Bergen. W swoich tekstach często nawiązują do norweskiej kultury, przyrody, ale również mroku, cierpienia, bólu. Co tu dużo mówić - szatan, zima, śmierć i to wszystko w środku lata. Czuję że oprócz muzycznego show, wizualnie też będzie co podziwiać podczas występu Norwegów. Na zdjęciu Hoest - jedyny stały muzyk zespołu, odpowiedzialny za całą twórczość Taake.

5. Destruction
Jeden z bardziej wpływowych niemieckich zespołów thrash metalowych, odnoszący w latach 80. XX wieku duże sukcesy. Po odejściu w 1989 r. Shmiera zespół zmienił styl grania, co nie spotkała się z pozytywnym odbiorem wśród fanów i krytyków muzycznych. Panowie zrozumieli że nie tędy droga i pod koniec minionego wieku, wraz z nowym perkusistą, wrócili do stylistyki thrashmetalowej. Destruction to jeden z pierwszych thrash metalowych zespołów jakie poznałam. Płyty "D.E.V.O.L.U.T.I.O.N.", czy "The Antichrist" nadal sprawiają że wręcz chce mi się żyć (tak wiem, to dziwne, ale one naprawdę brzmią mega energicznie).

6. Exodus
Przerwy w graniu, wiele zmian muzyków, ale jednak pokaźna dyskografia i fani na całym świecie, są dowodem, że Exodus to zespół, który nie pozwoli o sobie zapomnieć. "Fabulous Disaster", "Impact Is Imminent" są płytami, które się nie nudzą. Zespół gra od 1980 roku, a więc tak jak powyżej w przypadku Destruction, jest to thrash metal obowiązkowy do usłyszenia i zobaczenia.

7. Moonspell
Niesamowicie charyzmatyczny Fernando "Langsuyar" Ribeiro wraz z zespołem zawitaja w sierpniu do Josefova. Portugalczycy grający muzykę z pogranicza gohtic i black metalu, odnieśli sukces takimi płytami jak "Memorial", czy "The Antidote", a wydana w poprzedim roku "Extinct" nadaje niesamowita atmosferę. To jeden z tych zespołów który, dla mnie gra muzykę po prostu "przyjemną". Jestem fanką i starych i nowej płyty. Jest to jeden z niewielu zespołów, które większość moich "niemetalowych" znajomych toleruje, a w niektórych przypadkach wręcz polubiła.

8. Behemoth
Tej formacji zapewne nie muszę przedstawiać. Patriotycznie, kolejny dobry zespół z kraju cebulą pachnącym. Brzmienie Behemotha zawsze mnie zachwycało pod względem złożoności ich muzyki, i marzę by usłyszeć solówkę z "Messe Noire" na żywo. Co ciekawe Nergal i kumple grają w Polsce w czerwcu podczas Rock Hard Ride Free, wraz z Candlemass i Saxon, a w październiku ruszają w trasę po rodzinnym kraju. Supportować ich będzie niesamowita Batushka. Poznań odwiedzą 10 października. Ich stroje sceniczne są zaprojektowane i wykonana przez niesamowicie utalentowaną Sharon Ehman, znana zapewne bardziej jako Toxic Vision.

9. Mastodon
Amerykanie wykonujący metal progresywny. Niesamowie okladki płyt, naleciałości psychodelii w utworach, a teledyski hmm... bardzo oryginalne. Czekałam, czekałam i się doczekałam... chyba. Rok temu nie udało im się dotrzeć na Brutal Assault, w tym roku przedstawieni są jako jeden z headlinerów. Oby na to zasłużyli, więc Troy pamiętaj  - mniej "Once more Round the Sun", a więcej "Leviathan" i "Crack The Skye".

10. Darkened Nocturn Slaughtercult
Dwa razy sprawdzałam w sieci, czy dobrze spisałam nazwę :). Polsko-niemiecki zespół black metalowy postały w 1997 roku. Naprawdę profesjonalny band, co ciekawe, z kobietą na czele. A co tam, może zabrzmię feministycznie, ale tu wokalistka pokazuje, że kobieta naprawdę Potrafi i to przez duże "P". Świetna muzyka i ciężki grohl Onielar, to coś na co obowiązkowo muszę się wybrać pod scenę w Josefovie.

piątek, 29 kwietnia 2016

Koncertówka marcowa: Isvind, Christ Agony, Stillborn

Kto?           Isvind (NOR) + The Stone (SRB) + Sarkom (NOR)
Kiedy?       6.03
Gdzie?       U Bazyla

Bilet na prawdziwy, dobry black metal za 20zł? Na początku marca przekonałam się że to możliwe. Gdy usłyszałam, że Isvind gra w Poznaniu, od razu popędziłam do RockLongLucka po bilet. Poznałam ich klikając w propozycje muzyczne youtuba, podczas słuchania równie przyjemnego bandu - Venenum. Są z Norwegii, więc cóż innego od black metalu mogą grać? ;) Ale zacznijmy od początku. Jako pierwsi zagrali również Norwedzy - Sarkom. Godnie rozpoczęli wieczór - brutalne brzmienie gitar, szybkie blasty, corpsepaint i odwrócony krzyż na łańcuchu na szyi wokalisty przeniosły mnie do zimnej Skandynawii. Zespół może lekko przerysowany pod względem image, ale biorąc pod uwagę całokształt, nie można im nic zarzucić. Kolejni The Stone, którzy akurat przyjechali do Poznania z Serbii, zaskoczyli mnie wręcz melodyjnym brzmieniem w wielu momentach. Nie ukrywam, że nie zwróciłam na nich większej uwagi przed koncertem, przesłuchałam może parę kawałków i na tym się skończyło. Natomiast na żywo zespół zachwycił mnie kompletnie i po koncercie, już na spokojnie w domu dałam im drugą szansę, słuchając wspaniałej płyty "Golet". Finałowy koncert Isvind oczywiście nie zawiódł moich oczekiwań. Zagrali nieco z "Dark Waters Stir", a na dokładkę chyba najnowszy kawałek "Hyrden", który uwielbiam. Zatrważająca prędkość perkusji, perfekcyjne solówki, a o wokaliście powiem jedno - mały człowiek o wielkim głosie :). Sami muzycy, ze wszystkich zespołów, okazali się mega sympatyczni i dość rozrywkowi. After trwał do 6, także chyba spodobało im się w Polsce.




Kto?           Above Aurora (PL) + Stillborn (PL) + Christ Agony (PL)
Kiedy?       22.03
Gdzie?       U Bazyla

Na Above Aurora nie udało mi się zdążyć. Zorganizowanie czasu na koncerty w tygodniu, nie jest łatwe. Usłyszałam później od kumpla, że "bywają lepsze supporty". Akurat po kupieniu pierwszego piwa, usłyszałam dźwięki strojenia kolejnego zespołu. Nie minęło 10 minut i Stillborn rozpoczął koncert. Rozpoczął brutalną, głośną dawką muzyki i to właściwie trwało przez cały występ. Było piekło, krew i zniszczenie, a i niejeden pasek z nabojami pojawił się na scenie. Na szczęście publika czuła się na tyle bezpiecznie, że obyło się bez interwencji policji ;). Ale wracając do Stillborn, to moim zdaniem na żywo nawet takie kapele jak Azarath, czy Infernal War w starciu ze Stillborn poległy. Wokalami rozwalili mnie na kawałki. Na koniec zespół dla którego przyszłam tego dnia do Bazyla - Christ Agony. Grają od przeszło 25 lat, z większymi i mniejszymi przerwami. Jednak, co trzeba im przyznać, pomimo upływu czasu ich utwory nadal słychać bezbłędnie dobrze. Cezar, który jako jedyny pozostał w zespole od początku jego powstania, brzmi na żywo niesamowicie. Jego grohl, jak i czysty wokal, wywarły na mnie piorunujące wrażenie, a gdy usłyszałam moje ulubione "Mephistospell" nie mogłam powstrzymać się od headbangingu. I tak do końca koncertu machałam głową, cierpiąc oczywiście na następny dzień, z powodu bólu karku, ale było warto. Takie momenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że polska metalowa scena muzyczna nadal istnieje i trzyma się całkiem dobrze.




środa, 23 marca 2016

Kobiety Muzyki I

1. Patti Smith
Dla mnie jest niezaprzeczalną królową rock'n'rolla. Kiedy wpadłam na pomysł stworzenia tego wpisu, ona pierwsza przyszła mi na myśl. Patti Smith można spokojnie zaliczyć go grona najważniejszych artystek w historii muzyki rockowej. Jest jedną z pierwszych, która łączyła muzykę ze społecznym zaangażowaniem, a także należy do protoplastów punk rocka. 


Przyszła na świat 30 września 1946 roku w Chicago. Od najmłodszych lat interesowała się szeroko pojętą sztuką, między innymi poezją oraz malarstwem. W 1967 roku przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie zamieszkała z fotografem Robertem Mapplethorpem. I tu już na początku polecę jej autobiografię "Poniedziałkowe Dzieci", gdzie w niesamowicie barwny i obrazujący sposób opisuje swoje życie w Nowym Yorku - studia, początki kariery i Roberta. 

Zanim zajęła się na poważnie graniem, prezentowała napisane przez siebie wiersze. Czytała je do akompaniamentu gitary, na której grał jej kolega, Lenny Kaye. 


Około roku 1974 powstała formacja Patti Smith Group, która stała się jedną z najważniejszych, jakie pojawiały się w legendarnym nowojorskim klubie CBGB. Rozpoczęto, więc pracę nad materiałem, który miał wypełnić pierwszy album. W 1975 roku ukazał się w jej barwach krążek "Horses". Od samego początku Smith dała do zrozumienia, że jest postacią nietuzinkową. Swoimi tekstami wprowadziła muzykę rockową na nowy, intelektualny poziom. Otwierający płytę utwór "Gloria" (klik), rozpoczynał się dodatkowymi słowami recytowanymi przez Patti: "Jezus zmarł za grzechy innych, ale nie moje…". Warto dodać, że "Horses" uchodzi za jeden z najważniejszych i najbardziej ekscytujących debiutów w historii szeroko rozumianej muzyki rozrywkowej, a jego czarno-biała okładka z fotografią Patti, należy do najbardziej rozpoznawalnych.  Po przerwie, spowodowanej rekonwalescencją urazów szyi jakie doznała na koncercie, do grania powróciła w 1978 roku, z longplayem "Easter", który okazał się największym sukcesem z dotychczasowego dorobku Patti Smith Group. Trafiła na niego kompozycja "Because the Night", napisana we współpracy z Bruce'em Springsteenem (polecam również sprawdzić wersję Bruce'a klik :)). Z pewnością można zaliczyć ją do grona najbardziej znanych przebojów Patti. 



Jak już zostało wspomniane na początku, Patti Smith, niejednokrotnie angażowała się w sprawy społeczno-polityczne. W tekstach często poruszała drażliwe tematy jak wojna w Wietnamie. Otwarcie krytykowała agresję USA na Irak, jak i prowadzoną przez George'a W. Busha politykę globalną. 



W trakcie trwającej z przerwami, niespełna czterdzieści lat kariery, Smith była laureatką wielu nagród i nominacji. Kilkakrotnie była też nominowana do statuetki Grammy - muzycznego odpowiednika Oscara. Pozostając przy temacie osiągnięć Patti należy wspomnieć, że 12 marca 2007 roku została wprowadzona do Rock & Roll Hall of Fame, wraz z zaprzyjaźnionym zespołem R.E.M.




2. Joan Jett
Joan Jett to amerykańska wokalistka, gitarzystka i kompozytorka, znana przede wszystkim jako liderka zespołu Joan Jett & the Blackhearts. Artystka obecna jest na scenie od połowy lat 70. i od tamtej pory zrealizowała kilkanaście albumów i dorobiła się wielu przebojów z "I Love Rock 'n' Roll" i "Bad Reputation" na czele.



- Dorastałam w świecie, w którym dziewczynom mówiono iż nie mogą grać rock and rolla - opowiadała Jett w rozmowie z Mary Campbell. - Moi rodzice nauczyli mnie jednak, że mogę być kimkolwiek zechcę, co bardzo mnie podbudowało. Oczywiście liberalnie nastawieni rodzice od najmłodszych lat wspierali zainteresowania przyszłej gwiazdy. W domu słuchało się dużo muzyki, dziewczyna była też zabierana na koncerty. Kiedy skończyła 13 lat, na gwiazdkę rodzice podarowali jej pierwszą gitarę elektryczną. 



Zaczęło się od Black Sabbath, prawdziwym objawieniem był jednak moment, kiedy po raz pierwszy dowiedziała się o glam rocku i o artystach pokroju T. Rex, Gary Glitter, Slade czy David Bowie. Nastoletnia Jett zaczęła rozmyślać więc o założeniu całkowicie dziewczęcej grupy rockowej. W skompletowaniu zespołu wspomógł artystkę producent Kim Fowley, którego poznała podczas jednego z koncertów w Hollywood. To on przedstawił jej perkusistkę Sandy West, a także pomógł odnaleźć kolejne trzy instrumentalistki. Dziewczęca grupa przyjęła nazwę The Runaways. Choć jej okres działalności to zaledwie kilka lat udało się jej odnieść spory sukces. W 2010 roku w Hollywood powstał film biograficzny o zespole, pod tytułem "The Runaways", który bardzo polecam :D. The Runaways przetrwało do 1979 roku - do tego czasu kapela zrealizowała pięć albumów. - Wszystko rozpadło się z powodu różnic muzycznych - tłumaczyła Jett. - Część dziewczyn chciała iść w bardziej cięższą stronę, a ja zamierzałam trzymać się bardziej mainstreamowej strony rock and rolla i punk rocka. Powiedziałam więc "OK., nadszedł czas abyśmy powiedziały sobie do widzenia". 



Jett osiadła w Nowym Jorku, gdzie zabrała się za przygotowania autorskiego debiutu. Gotowe dzieło ukazało się w 1980 roku pod tytułem "Joan Jett". W kolejnym roku label przygotował reedycję dzieła - krążek ukazał się wtedy pod zmienionym tytułem "Bad Reputation". Pod względem brzmieniowym, płyta zawierała bardziej tradycyjny rock, w odróżnieniu od ocierającego się o punk repertuaru poprzedniej formacji Joan. Po wznowieniu debiutanckiego krążka, Jett postanowiła znowu stać się częścią większej całości i powołać do życia kolejny zespół. Joan zamieściła na łamach "L.A. Weekly" ogłoszenie o treści: "Poszukuje trzech dobrych kolesi". Do pierwszego składu załapali się w ten sposób gitarzysta Ricky Byrd, basista Gary Ryan oraz perkusista Lee Crystal. Nowo powstały twór otrzymał szyld Joan Jett & the Blackhearts. W listopadzie 1981 roku na rynku pojawił się sygnowany nazwą zespołu krążek "I Love Rock 'n' Roll". Krążek przyniósł Joan międzynarodową sławę, a promujący zestaw utwór tytułowy do dzisiaj jest największym przebojem w dorobku Amerykanki. 



Lata 90. były okresem szczególnym, z powodu pojawienia się na uboczu sceny punkowej ruchu feministycznego o nazwie Riot Grrrl, którego Joan stała się ikoną. Jego głównym założeniem był bunt przeciwko światu, zdominowanym przez mężczyzn. Jett nie tylko symbolicznie wspierała ruch, ale także w bardziej namacalny sposób. Zajęła się m.in. produkcją krążka związanego z nim zespołem Bikini Kill.


Do dzisiaj Jett gra koncerty z The Blackhearts. We wrześniu 2011 roku Jett znalazła się wśród nominowanych do Rock And Roll Hall of Fame.




3. Anja Orthodox
Myślę że w tym pierwszym zestawieniu "Kobiet muzyki" musi pojawić się również Polka. A pierwszą wybitną artystką jaka przyszła mi do głowy jest Anja Orthodox. Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów i muzyk.  Sławę zawdzięcza głównie występom z zespołem Closterkeller.



Anja Orthodox, a właściwie Anna Kumala urodziła się 24 grudnia 1964 roku w Warszawie. Ukończyła zootechnikę w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Zanim zajęła się muzyką, przez osiem lat była statystką w Teatrze Wielkim w Warszawie. 



Zaczęła śpiewać w 1987 roku i wkrótce została wokalistką zespołu Closterkeller, z którym związana jest do dziś. Zespół wydał do tej pory dziewięć albumów i zdobył sporą popularność. Orthodox występuje także ze swoim solowym materiałem, jednak nigdy nie wydała go na płycie. 



Anja Orthodox śpiewała gościnnie z innymi artystami, jak: Wilki, Sweet Noise, Voo Voo, IRA, Sexbomba, Piersi, Kobranocka, Golden Life, Krzysztof Cugowski, Beata Kozidrak i inni. Pisała teksty dla takich zespołów jak Virgin czy Volver. Jest autorką felietonów dla magazynów i portali internetowych.



poniedziałek, 21 marca 2016

11 zespołów metalowych, które robią mi dobrze

11. Amorphis
Pamiętam ich jeszcze z czasów gdy kończyłam gimnazjum, wtedy było to dla mnie jedno z mocniejszych brzmień jakiego słuchałam. Zawsze z miłym sentymentem wracam do ich obszernej dyskografii. Zmiana wokalisty w 2005 roku, z Koskinena na Tomi Joutsena wyszła zespołowi na dobre. Mimo, że za melodyjnym metalem nie przepadam, to Amorphis jest w tym przypadku wyjątkiem. Według mnie cudownie łączą death metal z elementami swoistego, fińskiego folkloru. Płyty pokroju "Skyforger", czy "Far From The Sun" nigdy mi się nie znudzą i włączam je bardzo często, gdy chcę posłuchać właśnie czegoś lekkiego, pełnego melodii i rytmu. Na ostatniej płycie "Under The Red Cloud" nieraz mamy okazję usłyszeć pianino, które perfekcyjnie pasuje do ich brzmienia. Moim faworytem z tego krążka jest utwór "Dark Path", który potrafię słuchać w kółko i nie mogę się doczekać gdy usłyszę go na żywo na początku kwietnia, gdy Amorphis zawita do Wrocławskiego klubu Alibi.




10. Batushka
Coś czego nigdy wcześniej nie słyszałam. Coś bardzo intrygującego i oryginalnego. Sama tożsamość muzyków, owiana tajemnicą, już skłania do tego, aby choć na chwilę zatrzymać się przy ich muzyce. Mają na swoim koncie jednego LP "Litourgiya", a z tego co widzę w internecie i przy rozmowach ze znajomymi, udało im się wywołać niemałe poruszenie na podziemnej (i nie tylko) scenie blackmetalowej. Czasem ich muzyka lekko kojarzy mi się z Holllenthon, jednak i tak ciężkie brzmienie blackmetalowe w połączeniu z cerkwijnymi (?) pieśniami, chorałami, daje miażdżący, jedyny w swoim rodzaju efekt. Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na koncert w Polsce, w końcu w ojczyźnie mogliby zagrać ;).




9. Death
Jeden z prekursorów death metalu. Po przesłuchaniu ich całej dyskografii doszłam do wniosku, że czegokolwiek Chuck Shuldiner się dotknął, stawało się wyjątkowe. "Scream Bloody Gore" i "Spiritual Healing" należą do albumów, które mam obowiązkowo wgrane na iPodzie. Zauważyłam, że często z zespołami jest tak, że początek mają wybitny, a później z czasem ich moc słabnie. Jednak to stwierdzenie nie tyczy się Deathu. "The Sound Of Perseverance" to jeden z moich ulubionych albumów wszech czasów, który nigdy się nie nudzi, a za kawałki "Voice Of Soul", "Story To Tell", czy "Painkiller" - Chuck wielkie brawa!



8. Drudkh
Kolejny "dziwoląg", którego odnalazłam w nieskończonej otchłani dobrej muzyki na yt. Są z Ukrainy, powstali w 2002. W tekstach poruszają tematy związane z naturą, wierzeniami słowiańskimi, wykorzystują również teksty wierszy, choćby niesamowitej Liny Kostenko. Najbardziej zachwycił mnie album "Autumn Aurora", który nie ma złych momentów. Utwory są ułożone w idealnej kolejności, zwłaszcza przechodzące jeden po drugim "Summoning The Rain" i "Glare Of Autumn". Nazwa zespołu oznacza "las" w sanskrycie (Indie).



7. Ulver
Lubię Norwegię :), a Ulver lubię przede wszystkim za ich początki. Płyta "Bergtatt" jest jednym z lepszych black metalowych dzieł jakie słyszałam, a "Capitel V" - mistrzostwo. Przysłuchajcie się tekstom napisanym w odmianie duńskiego. Drugi krążek "Kveldssanger", zaskoczył mnie zmianą brzmienia, na o wiele spokojniejsze, ale również bardzo je cenię. Przeczytałam później, że to pierwsza w historii całkowicie akustyczna płyta, nagrana przez zespół metalowy. Wszystkie kompozycje były wykonane wyłącznie za pomocą gitary akustycznej, której towarzyszył czysty śpiew wokalisty Rygga. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, lubi odkrywać takie nietypowe, wychodzące poza schematy dźwięki, to przesłuchanie tej płyty jest obowiązkowe.



6. Secrets Of The Moon
Kiedy nudzi mi się w pracy i nie mam klientów, siadam przed komputerem i przeglądam sklepy internetowe z płytami. W ten sposób wpadłam na "Secrets Of The Moon". Mam manię na punkcie księżyca, więc widząc nazwę zespołu, musiałam go sprawdzić. Nie mogłam się nadziwić, jak udało mi się znaleźć coś tak dobrego. Naprawdę, nie przesadzam. Pokazywałam ten zespół wielu znajomym i wszyscy byli zachwyceni. "Antithesis" męczyłam dzień w dzień, przez długi czas. Posłuchajcie "Versus" z tego krążka, zakochacie się od pierwszego dźwięku.



5. Decapitated
Jeden z pierwszych polskich, metalowych zespołów jaki poznałam. Grają na żywo, równie niesamowicie, jak na płytach. Mam wrażenie, że każdy członek zespołu jest wręcz stworzony dla instrumentu na jakim gra, a wokalowi nigdy nie można nic zarzucić. Jeden z pierwszych LP "Nihility", nagrany jeszcze z Vitkiem, puszczam zawsze kiedy jestem zła. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale ta płyta tak odpręża i relaksuje, że mój gniew przechodzi i momentalnie się uspokajam. Koncert na ubiegłorocznym Woodstocku był według mnie najlepszy na całym festiwalu, mam nadzieję że uda im się w tym roku również dostać na Dużą Scenę.



4. Mgła
Niepodważalnie (wg mnie) najlepszy polski zespół black metalowy. Wiem, że ludzie mówią, że to jakiś pseudo, post... bla bla bla... black metal. Niech mówią. Słysząc pierwszy raz ich krążek "With Hearts Toward None" myślałam ze są ze Skandynawii. zmylił mnie też zapis ich nazwy na yt - "Mgla", zamiast "Mgła". Kolejna płyta "Exercises In Futility" wydana rok temu, utwierdziła mnie w przekonaniu, że oni nie mają złych momentów w swojej twórczości. Najbardziej fascynuje mnie w tym zespole niezwykle melodyjne brzmienie gitary. Usłyszałam to dopiero, kiedy wsłuchałam się w "Grozę" w słuchawkach. Właśnie to jest główny powód, dlaczego ich muzyka jest dla mnie tak wyjątkowa.



3. Darkthrone
Wracamy do Norwegii. Darkthrone jest zespołem przez który na dobre zaczęłam słuchać black metalu. Slysząć ich płyty "Transilvanian Hunger", "Blaze In The Northern Sky", czy "Panzerfaust", starałam się zrozumieć, dlaczego tak długo wzbraniałam się przed taką muzyką. W przypadku tego projektu sprawdza się zasada "więcej znaczy mniej" - Fenriz i Nocturno Culto w zupełności starczą do tworzenia muzyki, która na stałe zapisuje się w pamięci. Oczywiście nie chcę tu umniejszać roli, choćby Zephyrousa. Bardzo cenię "Soulside Journey", uwielbiam techniczny metal, ale cieszę się że Darkthrone po tej pierwszej płycie, zmienił swój wizerunek i pojawiło się "A Blaze In The Northern Sky". Muszę przyznać, że na ich ostatniej płycie "The Underground Resistance", słyszę trochę thrashu, ale to brzmi dobrze :D



2. Satyricon
Kolejny norweski duet, który sprawia, że mam ochotę przeprowadzić się do Skanynawii ;) Pamiętam szok jaki doznałam po oglądnięciu w liceum teledysku do "Mother North" ;]. "Dark Medieval Times" i "Nemezis Divina" są dla mnie definicją perfekcyjnego, ascetycznego blacku. Kiedy zobaczyłam pod koniec tamtego roku ich występ w Operze w Oslo, gdzie wraz z chórem zagrali swoje największe przeboje, nie mogłam oderwać wzroku od ekranu komputera. Nigdy nie widziałam i nie słyszałam czegoś takiego. Połączenie gitar, perkusji Frosta i wokalu Satyra z najlepszym w Norwegii chórem występującym w Operze Narodowej - mistrzostwo. To cudowne jak niektóre kraje doceniają prawdziwą, wspaniałą muzykę. Wstawiam link do całego koncertu, bo naprawdę warto oglądnąć i przesłuchać.



1. Bathory
Wiem, nie jestem oryginalna twierdząc, że to najlepszy metalowy zespół wszech czasów. Ale takie są fakty ;). Ace "Quorthon Set" Thomas Forsberg to najbardziej znaczący muzyk black metalowy, mający jednocześnie największy wpływ na kierunki rozwoju tego gatunku. Nadal jest inspiracją dla wielu zespołów, a płyty takie jak "Bathory", "The Return......", czy "Hammerheart" są podstawą gatunku. Koniec kropka.