Kto? Isvind (NOR) + The Stone (SRB) + Sarkom (NOR)
Kiedy? 6.03
Gdzie? U Bazyla
Bilet na prawdziwy, dobry black metal za 20zł? Na początku marca przekonałam się że to możliwe. Gdy usłyszałam, że Isvind gra w Poznaniu, od razu popędziłam do RockLongLucka po bilet. Poznałam ich klikając w propozycje muzyczne youtuba, podczas słuchania równie przyjemnego bandu - Venenum. Są z Norwegii, więc cóż innego od black metalu mogą grać? ;) Ale zacznijmy od początku. Jako pierwsi zagrali również Norwedzy - Sarkom. Godnie rozpoczęli wieczór - brutalne brzmienie gitar, szybkie blasty, corpsepaint i odwrócony krzyż na łańcuchu na szyi wokalisty przeniosły mnie do zimnej Skandynawii. Zespół może lekko przerysowany pod względem image, ale biorąc pod uwagę całokształt, nie można im nic zarzucić. Kolejni The Stone, którzy akurat przyjechali do Poznania z Serbii, zaskoczyli mnie wręcz melodyjnym brzmieniem w wielu momentach. Nie ukrywam, że nie zwróciłam na nich większej uwagi przed koncertem, przesłuchałam może parę kawałków i na tym się skończyło. Natomiast na żywo zespół zachwycił mnie kompletnie i po koncercie, już na spokojnie w domu dałam im drugą szansę, słuchając wspaniałej płyty "Golet". Finałowy koncert Isvind oczywiście nie zawiódł moich oczekiwań. Zagrali nieco z "Dark Waters Stir", a na dokładkę chyba najnowszy kawałek "Hyrden", który uwielbiam. Zatrważająca prędkość perkusji, perfekcyjne solówki, a o wokaliście powiem jedno - mały człowiek o wielkim głosie :). Sami muzycy, ze wszystkich zespołów, okazali się mega sympatyczni i dość rozrywkowi. After trwał do 6, także chyba spodobało im się w Polsce.
Kto? Above Aurora (PL) + Stillborn (PL) + Christ Agony (PL)
Kiedy? 22.03
Gdzie? U Bazyla
Na Above Aurora nie udało mi się zdążyć. Zorganizowanie czasu na koncerty w tygodniu, nie jest łatwe. Usłyszałam później od kumpla, że "bywają lepsze supporty". Akurat po kupieniu pierwszego piwa, usłyszałam dźwięki strojenia kolejnego zespołu. Nie minęło 10 minut i Stillborn rozpoczął koncert. Rozpoczął brutalną, głośną dawką muzyki i to właściwie trwało przez cały występ. Było piekło, krew i zniszczenie, a i niejeden pasek z nabojami pojawił się na scenie. Na szczęście publika czuła się na tyle bezpiecznie, że obyło się bez interwencji policji ;). Ale wracając do Stillborn, to moim zdaniem na żywo nawet takie kapele jak Azarath, czy Infernal War w starciu ze Stillborn poległy. Wokalami rozwalili mnie na kawałki. Na koniec zespół dla którego przyszłam tego dnia do Bazyla - Christ Agony. Grają od przeszło 25 lat, z większymi i mniejszymi przerwami. Jednak, co trzeba im przyznać, pomimo upływu czasu ich utwory nadal słychać bezbłędnie dobrze. Cezar, który jako jedyny pozostał w zespole od początku jego powstania, brzmi na żywo niesamowicie. Jego grohl, jak i czysty wokal, wywarły na mnie piorunujące wrażenie, a gdy usłyszałam moje ulubione "Mephistospell" nie mogłam powstrzymać się od headbangingu. I tak do końca koncertu machałam głową, cierpiąc oczywiście na następny dzień, z powodu bólu karku, ale było warto. Takie momenty utwierdzają mnie w przekonaniu, że polska metalowa scena muzyczna nadal istnieje i trzyma się całkiem dobrze.